Bluszcz pospolity, winobluszcz pięciolistkowy, trójklapowy oraz zaroślowy – ich obecność na naszej posesji może przysporzyć zarówno zachwytów, jak i zmartwień. Jak utrzymać te rośliny w ryzach, by zachowały ozdobny charakter?
Ściany pokryte winobluszczem od zawsze budziły wiele emocji – niektórzy mijając zarośnięte domy, zachwycają się niezwykłą estetyką tej nieposkromionej rośliny, czyniącej budowlę tajemniczą i stwarzającą wrażenie zasiedziałej siedziby. Inni nie ukrywają swojej pogardy, uważając pnący się po ścianach bluszcz za oznakę zaniedbania posesji i ostrzegając przed ich niszczycielskim charakterem. Niezależnie od oceny wzrost wszystkich bluszczy trzeba systematycznie kontrolować.
By jednak cieszyć się zaletami bluszczy, dobierzmy odpowiednie gatunki. Do obsadzania murów nie poleca się bluszczu pospolitego. Roślina ta jest pnączem samoczepnym i wytwarza korzonki czepne, które mogą wniknąć w strukturę np. tynku i go uszkodzić. Pnącze to utrzymuje wilgoć w ścianach przez cały rok – uniemożliwia wysychanie murów np. po ulewie, poza tym ma zimozielone liście, które także zimą mogą zwiększać wilgotność ściany. Ponadto zawiera on szkodliwe saponiny. Trujące są prawie wszystkie jego części, jednak najczęściej do zatrucia dochodzi po zjedzeniu owoców. Szczególnie niebezpieczny okres to kwiecień i maj – czas, gdy jagody są najbardziej dojrzałe i widoczne. Należy pamiętać o tym, gdy w domu mamy dzieci albo zwierzęta. Na ściany budynków najlepiej nadają się pnącza zrzucające liście na zimę, które nie zatrzymują wilgoci, np. winobluszcz pięciolistkowy i winobluszcz trójklapowy. Rośliny te wytwarzają przylgi na końcach wąsów czepnych, którymi chwytają się ścian, a nawet bardzo gładkich powierzchni, np. marmuru czy szyby. Winobluszcze nie powodują wilgoci w domu i wykwitów grzybów na ścianach. Nie wnikają w strukturę tynku, ale przylgi mogą go uszkodzić.
O zaletach posiadania domu spowitego winobluszczem wypowiadają się wielbiciele naturalnych aranżacji ogrodowych, które wyglądają, jakby nie wymagały od właścicieli żadnego wysiłku w ich pielęgnacji. Niewątpliwie zarośnięta ściana domu czy garażu nie tylko czyni go bardziej klimatycznym. Duże powierzchnie pokryte winobluszczem zacieniają przestrzeń i powodują, że wydaje się ona miejscem bardziej prywatnym. Jest to niezaprzeczalnie duża zaleta dla tych, którzy mieszkając w mieście, tęsknią za zieloną oazą spokoju. Za pomocą pnącej się rośliny możemy uzyskać wrażenie, że nasz ogród odcina się od ulicy oraz sąsiadów i że jesteśmy bezpiecznie oddaleni od miejskiego zgiełku. Zaletą pnączy jest też wytwarzanie dobrego mikroklimatu – duża ilość zieleni sprawia, że w powietrzu jest więcej tlenu, poprawia się jego wilgotność, neutralizowane jest niekorzystne działanie spalin i zanieczyszczeń. Poza tym rośliny te do prawidłowego wzrostu i rozwoju nie wymagają zbyt dużych powierzchni, rozrastają się w pionie, a nie w poziomie, dlatego idealnie nadają się nawet do maleńkich ogródków. Dodatkowo mogą stanowić piękne, zielone tło dla innych roślin (np. kokornaku czy rdestu). Same w sobie także są ozdobą szczególnie jesienią, gdy ich liście przebarwiają się na żółto, pomarańczowo lub czerwono (winobluszcz pięciolistkowy). Pokrywający ściany domu, garażu, osłony tarasu czy ogrodzenia winobluszcz będzie zresztą ozdobą w pozostałych porach roku – wiosną cieszą oko połyskujące, intensywnie zielone listki pojawiające się na splątanych pędach, latem zachwyca bujna, wszechogarniająca zieleń, a zimą plątanina grubych zdrewniałych oraz cienkich pędów, które będą doskonałą podpórką dla zatrzymujących się na nich kołderek śniegu. Ponadto szczelna warstwa pędów ogranicza parowanie ciepła zimą, natomiast gąszcz liści latem nie pozwala na nadmierne nagrzanie się budynku, chroni też jego ściany przed deszczem.
Winobluszcz trójklapowy jest rośliną bardzo ekspansywną – w szybkim czasie pokrywa nie tylko całą ścianę, ale też wszystko, co się na niej znajduje – ramy okien, okiennice, anteny telewizyjne, linie telefoniczne, rynny, parapety czy rolety. Wchodzi także na dach. Z powodu dużego ciężaru gąszczu niektóre elementy domu mogą w ten sposób ulec uszkodzeniu, a rynny lub kable zerwaniu. Ponadto urokliwy winobluszcz przyczepia się do podłoża za pomocą charakterystycznych przylg, które działają jak ssawki – niełatwo je usunąć i zazwyczaj pozostawiają trwałe ślady. Szczególnie zniszczenia te są niekorzystne w przypadku drewnianych okien, podbitki okapu itp. Uszkodzone drewniane powierzchnie wymagają renowacji, tj. zeszlifowania i pomalowania.
Z perspektywy wnętrz można natomiast ocenić negatywne efekty ekspansji bluszczu, i to każdego gatunku. Rośliny z rodziny bluszczowatych rosną w szybkim tempie i w dowolnie wybranym przez siebie kierunku, nieraz powodując, że nasze okna, oprócz uzyskania malowniczej zielonej otoczki, zostaną całkowicie przysłonięte rozrośniętymi pnączami. Co gorsze proces ten przebiega zwykle niepostrzeżenie. Wiosną mamy okazję obserwować początkowo nieśmiało zaglądające przez szyby pędy z urokliwymi listkami, aż tu niespodziewanie, mniej więcej w środku lata, całe okno spowite zostaje zieloną burzą splątanych pędów i liści, skutecznie blokujących dopływ światła. Cień może być oczywiście zarówno zaletą, jak i wadą. W upalne dni zielone zasłony przyjemnie zacieniają wnętrze, ale warto też wziąć pod uwagę, że brak słońca czyni je ponurym. Często wiąże się to z koniecznością korzystania z dodatkowego oświetlenia, nawet w ciągu dnia, a o widoku z okna możemy pomarzyć. Wtedy pojawia się dylemat – rozprawić się z intruzem już teraz czy korzystając z naturalnego zacienienia, pozostawić go do końca lata. Zwykle jednak natura sama znajduje rozwiązanie. Wystarczy czasami jedna burza, by zielone kłębowisko zwaliło się na ziemię, nierzadko uszkadzając przy tym nie tylko inne rośliny, ale też np. tynk. Dodatkowo, jak każda roślinność, winobluszcz jest lubiany przez rozmaite owady, co nie musi być przyjemne. Na oknach warto wtedy zainstalować ochronne siatki, aby owady nie przenosiły się do wnętrza.
Właściciele ogrodów, którym uprawa winobluszczu wymknęła się spod kontroli, wskazują na kłopoty związane z utrzymaniem rośliny w ryzach. Owszem delikatnie pnące się po ścianach czy ogrodzeniu gałązki były ich zamierzeniem, ale skąd od razu cały nieokiełznany gąszcz? Wiele osób zadaje sobie pytanie, jak doszło do ekspansji bluszczy na ich posesji. Po pierwsze już w pierwszym sezonie możemy zauważyć, że zamiast jednego posadzonego przez nas gatunku bluszczu, mamy ich w ogrodzie kilka. Otóż jedna niepozorna sadzonka szlachetnego trójklapowca może nam niespodziewanie „zapuścić” kilka innych odmian winobluszczy, stopniowo prowadząc do obrośnięcia wszystkich ścian domu, płotu i innych budowli na naszej posesji. Kupujemy bowiem zwykle rośliny szczepione, również na innych gatunkach, które w fazie wzrostu niezamierzenie się odradzają. Ponadto wszystkie bluszcze, nawet jeśli są sukcesywnie wycinane, odrastają w szybkim tempie. Ekspansja bywa trudna do zatrzymania, bluszcze rozpełzają się również po ogrodzie, zaczynają wspinać się po drzewach i ogrodzeniu, tocząc przy tym walkę z innymi roślinami. O tym trzeba pamiętać!